Liczymy serie jako serie całościowo i chociaż kocham Riverę całym sercem nie mogłam zaznaczyć innej opcji niż austriacko- niemieckie sezony. We włoskiej tylko Davide trzymał klasę i poziom - Lorenzo ten cham był straszny, teraz Terzani moim skromnym zdaniem jest beznadziejny. Nie wiem który z nich jest gorszy, jak na razie dalej uważam za gorszego tego gbura Lorenzo, bo Terzani może się jeszcze rozkręci do poziomu "ujdzie w tłoku", zobaczymy. Tak czy siak sezony z Fabbrim i Terzani są do bani, a one niestety stanowią większość włoskiej serii.
Na tym tle dużo lepiej wypada austriacko-niemiecka seria. Ten klimat i ta moc tamtych sezonów jest nie do podrobienia, udało się uzyskać tę atmosferę jedynie w odcinkach z Davide. Z początku Moser, Stocki i Höllerer stworzyli tę niezapomnianą ekipę, później Brandtner, Kunz i Christian, ekipa numer dwa. Oni wszyscy byli tak genialni, wszystkie odcinki uwielbiałam oglądać bo zarówno bohaterowie byli świetni jak i fabuła. Opinię tą nieco zaniżyło nadejście Marca Hoffmanna ale tylko w 8 sezonie. Od 9 facet się wziął za siebie i całkiem inaczej się oglądało.
Dlatego na dziesięć austriacko - niemieckich sezonów tylko jeden uważam za beznadziejny. To doskonały wynik biorąc pod uwagę włoskie sezony, gdzie na 5 sezonów tylko dwa z nich (te z Davide) uważam za udane. Stąd taki mój głos.