Tak, był świetny pod każdym względem, ale określenie: "opiekował się Rexem jak mało kto" jest chyba nietrafione. Owszem, bardzo dobrze się nim zajmował, stanowili naprawdę udaną parę przyjaciół i dobrze się rozumieli. Ale pod tym względem Davide nie był aż taki wyjątkowy.
A Moser? A Brandtner? Przecież oni też niejednokrotnie życie by za Rexa oddali, nie mówiąc już o opiece, gdzie obydwaj panowie zapewniali pieskowi prawdziwie królewskie życie.
Owszem, Davide i dla mnie jest teraz najlepszy, ale nie zapomnę o innych, których przed nadejściem Rivery bardzo ceniłam i lubiłam.